Od razu mówię, że nie miałem jakichś wygórowanych oczekiwań wobec tej produkcji bo po prostu przed seansem wogóle nie wiedziałem o czym będzie film:)
Jedynie wyjątkowa.....fryzura i ogólnie charakteryzacja Charlize powodowała, że chciało mi się dalej patrzeć na to "coś".
Ten film ma w sobie coś z:
- Kill Bill'a (jedynie pod względem wygibasów podczas walk, no i to że jedna kobieta zabija 'stada' wrógów)
- Wyspy (motyw klonowania, no może na nieco inne zapotrzebowanie ale jednak)
- Equilibrium (zamknięte, ujednolicone społeczeństwo, którym wciska się do głowy kit)...podałem tylko jeden przykład takiej tematyki
- Underworld (oszukana i zachłanna zemsty za śmierć kogoś z rodziny ślicznotka w lateksowym wdzianku)
Końcówka oczywiście wiele wyjaśnia, zaskakuje i ogólnie ratuje ten film, a nawet przekazuje przesłanie tym , którzy: chcą, będą, albo już zabierają się za klonowanie żywych istot. To właśnie jedno zdanie i jedna scena kiedy w 'naszych czasach' Katherine i Trevor spotykają się na chodniku i ona wypowiada słowa: "Żyć raz... ale z nadzieją". Naprawdę to akurat mile 'ukoiło ból', którzy przeżywałem podczas pierwszej godziny filmu:) Dobry tekst!
Kostiumy i wogóle scenografia może się podobać bo jakby inna niż w pozostałych futurystycznych produkcjach.
Z jednej strony nasuwa się pytanie..na co komu takiej futurystyczne g*wno? Ale kiedy wytrwa się do końca to można to uznać za coś minimalnie więcej niż efekciarski syf.
W porywach (za końcówkę i fryzurę Ch.T.) daję:
5/10