... ale zostałem miło zaskoczony - mocny thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu i przez długi czas sprawia, że zastanawiasz się co jest prawdą i kto tak na prawdę ma rację, takiego pomysłu na film jeszcze nie było, a obsada też niczego sobie, z czystym sumieniem mogę dać 7/10.
Ja spodziewałem się czegoś "ciekawego", a film z jednej strony nie oferuje nic do refleksji, a z drugiej zmęczył mnie. Wydal się taki toporny w odbiorze. Nie znalazłem w nim klimatu (jedynie muzyka była ok), a scenariusz nie wciągał. Zwroty akcji takie sobie, pomysły na dialogi - wymuszone. Właściwie tylko ostatnia minuta mnie nieco rozbawiła.
To tylko twoja opinia, w dodatku sprzeczna z tym jak jest naprawdę. Toporny? Bez klimatu? Na tym właśnie polegał klimat - na toporności filmu, gdzie w sumie do niemalże końca nie wiemy kto ma rację.
Odczucia są subiektywne.
SPOILER
Koniec nie pozostawił dla mnie złudzeń, co do faktu, że "macki" uzdrowiciela sięgnęły setki innych mieszkań i tego typu obiadów. A i wcześniej scena z przerwaniem picia nalewki wg mnie jednoznacznie pokazuje, że para chciała wszystkich otruć. Napiła się jedynie Azjatka i toczyła pianę z ust. Także od tego momentu film bardziej przypominał bardziej kino typu "slasher", co samo w sobie nie jest złe, ale nie widzę w tym większych ambicji.
A więc to tylko twoje odczucie.
Dlatego napisałem do NIEMALŻE samego końca nie wiemy czy główny bohater sobie to wmawia, czy rzeczywiście SPOILER gospodarze chcą wszystkich otruć. Według mnie i reszty krytyków za oceanem, film jest bezbłędnie poprowadzony. A te "kino typu slasher" nie trwa długo, więc po prostu nie o to w tym filmie chodziło, a z logicznego punktu widzenia musieli wstawić parę krwawych scen. Punktem kulminacyjnym jest tutaj jednak toast.
Może nie lubię stylu tej całej reżyser - Kusamy. Kiedyś zabrałem się za "Aeon flux" i "Jennifes body", ale nie dokończyłem nawet, co w sumie rzadko mi się zdarza. Tutaj oceniłem wyżej za ciekawy koncept i przewrotny trik na koniec, ale to już wyrozumiałość:) Nie wiem, czy film miał aż tak dobre przyjęcie u krytyków, bo nawet nie czytałem o nim wiele (zakładając, że mniej informacji przy kinie z tajemnicą w tle będzie na plus). Okazjonalnie lubię formy niedopowiedziane i z nastrojem horroru. W minionym roku, czy to już było ponad rok temu podobały mi się np. "Duże złe wilki", czy "Sound of my voice", tak na szybko szukając w pamięci. Tam poczułem się mamiony i oszukiwany. Z rzeczy klimatycznych podobał mi się nastrój w "Coś za mną chodzi", który kojarzył mi się trochę z azjatyckimi horrorami, a trochę starym Carpenterem. Eksperymentalnie momentami fajne były historyjki z serii "Abc of death".
"To tylko twoja opinia, w dodatku sprzeczna z tym jak jest naprawdę" - a gdzie ta prawda jest ukryta?
[SPOILERY]
Film rzeczywiście jest dość toporny. Z polotem można zrobić również tajemniczy i poruszający poważny problem thriller. Tutaj widz zostaje zanudzony przeciągającymi się scenami, w których bohaterowie cały czas gadają o bzdurach. Sam pomysł jest dość pretensjonalny, bo po co gospodarzom miałoby zależeć aż na czymś takim? Jest tajemnica, ale w sytuacji gdy głównemu bohaterowi cały czas coś się nie podoba, to powinien po prostu pójść w piz du, a nie bawić się w detektywa, w dodatku co chwilę zwracając na siebie uwagę pozostałych niczym jakaś rozwydrzona panienka. Poza tym film staje się mocno przewidywalny już w momencie włączenia nagrania, a wiele innych rzeczy też wskazywało na to, jak ta impreza może się skończyć.
I nie wiem, czy czegoś nie przeoczyłem, bo czy gospodarze osiedlili się na jakimś specjalnym osiedlu, na którym organizowano zbiorowe samobójstwa?
Zdegustowany byłem po obejrzeniu tego filmu. Zebrała się trochę ludzi w jakimś pomieszczeniu. Wygadywali jakieś bzdury, więc nie dziwię się, że porobili sobie kuku, no bo ileż można głupot słuchać. Totalna pomyłka - 2/10 !!!
Szybkie pytanie: oglądałeś w oryginale? Dziwi mnie, że nie ma napisów. Nie wiem czy oglądać w oryginale, czekać, czy nie umiem znaleźć (mało prawdopodobne).
A mi się podobał do momentu, gdy zaczyna się jatka. Ale lampa na końcu najlepsza.
No o to w sumie chodziło, że to nie miał być slasher, dlatego końcowa "jatka" trwa niecałe 10 minut. Głównym zamiarem było stworzenie klimatu i to rzeczywiście się udało. :)
Możesz umotywować swą opinię? Piszesz jak ekspert, ale nie podajesz argumentów ani przykładów. Poproszę :)
np "Wizyta" http://www.filmweb.pl/film/Wizyta-2015-712145
albo "Gift" http://www.filmweb.pl/film/Dar-2015-736033
Może nie spodziewałem się gniotu, ale też wiele nie żądałem od tego filmu. Kierując się opiniami liczyłem bardziej na dobry, ciekawy i tajemniczy thriller. A był jedynie ciekawy. Oglądałem kilka filmów w podobnym klimacie i wszystkie praktycznie posiadają ten sam schemat, który doprowadził mnie do sytuacji, że w połowie filmu mogłem spodziewać się jaki będzie jego finał i się nie myliłem. Owszem, były elementy zaskoczenia, ale w stosunku do całości filmu, było ich zdecydowanie za mało.
Na przykłada wspomniany wcześniej "The Perfect Host". W podobnym klimacie nasuwają mi się teraz jeszcze następujące filmy:
1. Zabity na śmierć (1978 r.)
2. Wizyta inspektora (2015 r.)
Oczywiście nie są to filmy, które mają podobną bądź taką samą fabułę, ponieważ nie są to rebooty. Film "Zaproszenie" można rozłożyć na czynniki pierwsze i wiele scen można przypisać do innych filmów. Oczywiście nie jest to nic szokującego, ponieważ przy dużej ilości powstałych filmów ciężko wymyślić coś nowego, innego, oryginalnego.
Mam mieszane odczucia. I kilka pytań bez odpowiedzi. Zakończenie z lampami zrobiło na mnie "wow". Czy w winie były leki, które bohater znalazł, dlatego całe towarzystwo było potulne, a on sam, który nie pił wina świrował? Toast dobry, w końcu załapał o co chodzi. Nie wiem czemu się upierał by zostać do końca skoro nie czuł się tam dobrze. No i same sceny, kiedy wszyscy siedzieli razem a on odchodził gdzieś na bok były ciężkie. I w końcu czy dziewczyna, która opuściła przyjęcie odjechała spokojnie czy za rogiem znaleźli jej ciało (co nie było pokazane, chyba że "po napisach" na które nie zwracałam uwagi). Podsumować mogę słowami "obejrzałam, ale nie będę polecać".
Nie będziesz polecać, bo nie zrozumiałaś? Nie wszytko musi być podane na tacy. Zwłaszcza w tym filmie, gdzie widz wie tyle ile główny bohater. To razem z nim ciągle podejrzewamy, że coś jest nie tak, a gospodarze przyjęcia na każdym kroku próbują nas przekonać, że nie mamy się o co martwić. O to w tym filmie chodzi.
Zrozumiałam. Sekta, która postanawia urządzić zbiorowe samobójstwo, rozszerzone o najbliższych przyjaciół czy rodzinę, po to by uwolnić się od bólu związanego ze stratą kogoś innego. W dodatku tak zorganizowane, aby wszystkie przyjęcia w mieście czy okolicy odbyły się w tym czasie (inaczej po prostu by nie wyszło). Obejrzałam do końca, bo zaintrygował na tyle, że chciałam znać odpowiedź. Ale polecać nie będę, bo mnie nie zachwycił, kwestia gustu.
Nie, nie, nie. Jeśli film jest przez większość uznany jako dobry to nie możesz mówić "polecać nie będę, kwestia gustu", tylko "mi się nie podobał, ale ponoć jest dobry".
Ale z czym niech jej będzie? Z tym, że na chwilę zeszła do twojego poziomu i napisała ci, że masz rację? Niech jej będzie, że masz rację? Lol