CANNES 2024: nieoszlifowane diamenty

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/CANNES+2024%3A+nieoszlifowane+diamenty+-+recenzje+film%C3%B3w+%22Bird%22+i+%22Diamant+Brut%22-155667
CANNES 2024: nieoszlifowane diamenty
Społeczne niziny, brak perspektyw, niemożliwe do spełnienia marzenia… Realizm społeczny ma się w Cannes dobrze, a my, na półmetku festiwalu, recenzujemy dwa filmy z tego szlachetnego gatunku -  debiut Agathe Riedinger "Wild Diamond" oraz nowy film Andrei Arnold ("Fish Tank", "Krowa") - "Bird". Jest dobrze?   

Widziałam orła cień - recenzja filmu "Bird"



Niemal wszystkie bohaterki filmów Andrei Arnold łączy niegasnące pragnienie wolności. Mia ("Fish Tank"), Star ("American Honey"), Cathriene Earnshaw ("Wichrowe wzgórza") i Bailey ("Bird") są jak dzikie ptaki, które, mimo przetrąconych skrzydeł, próbują zerwać się do lotu. Każdą z nich ogranicza zarówno klasowa niesprawiedliwość, jak i sytuacja ekonomiczna. Nic nie stoi im jednak na przeszkodzie, by marzyć – o ucieczce od prozy życia, o lepszej przyszłości, o wyzwoleniu. Wydawałoby się, że dla fanów nagrodzonej Oscarem reżyserki jej najnowszy film nie będzie dużym zaskoczeniem – "Bird" to brytyjskie kino społeczne w typowej dla Arnold formule: rozedrgana kamera, realistyczna faktura obrazu, diegetyczna muzyka. Tym razem jednak Arnold doprawia je szczyptą magii, serwując nam wzruszającą historię inicjacyjną, opowiedzianą z perspektywy Bailey (Nykiya Adams) – dwunastolatki, która w świecie dorosłych od dawna nie czuje się dzieckiem.


Bailey poznaje Bird – włóczęgę poszukującego własnych korzeni - w chwili największego osamotnienia. Stojąc u progu dorosłości, zastanawia się, kim właściwie jest. Wśród lokalnego gangu pozuje na twardzielkę, dzięki czemu grasujące po ulicach łobuzy traktują ją z sympatią i należytym szacunkiem. Gdy odwiedza swoją mamę i młodsze rodzeństwo, naturalnie przejmuje rolę opiekunki, starszej odpowiedzialnej siostry, która nie dopuści, by stała im się jakakolwiek krzywda. W domu natomiast – skłocie, w którym mieszka ze swoim ojcem Bugiem (Barry Keoghan) - traktowana jest jak dziecko, którego nie należy spuszczać z oka nawet na chwilę. Balansując na granicy różnych tożsamości, Bailey potrzebuje wsparcia rodziców. Żyjąca z przemocowym partnerem matka i planujący ślub z nową partnerką ojciec nie zauważają jednak przemiany, która zachodzi w ciele i umyśle dziewczyny.

Arnold nie sili się na skomplikowane metafory.  Nie unika również scenariuszowych klisz. Operuje jednak nimi z wyczuciem i ogromną świadomością, by podkreślić zarówno archetypiczność, jak i wyjątkowość głównej bohaterki. Androgeniczna uroda; rozdarcie między fizycznością a niespokojnym duchem oraz lęk przed menstruacją i zmieniającym się ciałem pozwala skojarzyć Bailey chociażby z małą Toss – protagonistką świetnego "Dojrzewania", czyli debiutu Vincenta Warda. Bohaterka tamtego filmu, po stracie taty, spotyka tajemniczego nieznajomego, w którym z czasem dostrzega utraconego rodzica. Bailey z kolei w nowo poznanym Birdzie – dziwolągu i outsiderze bez przeszłości - widzi zarówno matkę, jak i ojca; największego przyjaciela oraz anioła-stróża.   

Całą recenzję przeczytacie TUTAJ

Follow za follow - recenzja filmu "Dziki diament"



Liane (Malou Khebizi) będzie gwiazdą. Wystąpi w reality show, zdobędzie milion followersów na Instagramie, pojedzie na Arubę i będzie reklamować samoopalacze. Póki co hartuje stal: za zaskórniaki kupiła implanty piersi, buty oblepiła skradzioną ze sklepu cyrkonią, w usta wstrzyknęła botoks, zostały tylko pośladki. Podgrzaną igłą, stękając z bólu, tatuuje sobie na brzuchu nieforemne coś - ni to gwiazdkę, ni to kwiatka. Jej przyjaciel konstatuje: "wyglądasz, jakby ktoś cię postrzelił". Ma rację. Zza fasady determinacji graniczącej z desperacją wyziera przede wszystkim smutek.


Lianie trudno się dziwić. Żyje wraz z zaniedbaną młodszą siostrą oraz matką-alkoholiczką w położonym na południu Francji Frejus - miasteczku, które lata turystycznej świetności ma już za sobą. Gdy widzimy ją w pierwszej scenie, wędrującą opłotkami, przeciskającą się przez zardzewiałe siatki i przeskakującą nad torami kolejowymi, jest w tym obrazku jakiś rodzaj nieposkromionej emancypacyjnej energii. Dziewczynie chciałoby się kibicować, ale nie za bardzo wypada. To w końcu film o tym, żeby nie iść tą drogą, kino społeczne z Diagnozą, Misją i Morałem. Ta pierwsza zawiera się w konkluzji, że wszyscy jesteśmy samotni, a za komunikacyjną aporię odpowiedzialne są media społecznościowe. Misyjny charakter filmu wyrażony jest głównie poprzez wezwanie do społecznej uważności. Z kolei morał z tej bajki płynie taki, że z samej uważności niewiele wynika.

Na papierze "Dziki diament" debiutantki Agathe Riedinger to kino, o którym trudno mówić bez sarkastycznego uśmiechu. Za dużo w nim nachalnej publicystyki, deklaratywnego tonu, gatunkowych klisz. Nie służy mu również forma, rozpostarta między dynamicznym wideoklipem a quasi-dokumentalną impresją - jakby z połączenia tych elementów miała wyłonić się jakaś prawda o bohaterce. W praktyce jednak najważniejsze okazuje się to, co dzieje się pomiędzy słowami. A  to właśnie w rozmaitych sferach liminalnych kryje się subtelna opowieść inicjacyjna, której filarami są precyzyjna reżyseria oraz aktorska wrażliwość. Riedinger inscenizuje perypetie bohaterki z imponującym narracyjnym "oddechem" i daje swojej gwieździe sporo przestrzeni na introspekcję. Khebizi z kolei odwdzięcza się zniuansowaną rolą o zaskakującej emocjonalnej skali. Podziw budzi zwłaszcza naturalność, z jaką Liane przechodzi w tryb dzikiej agresji - ewidentnie widać, że jest to nie tylko jej naturalny język ciała, ale też konfrontacyjna retoryka współczesnych mediów społecznościowych.

Całą recenzję przeczytacie TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones